niedziela, 18 listopada 2012

3. Pierwsze starcie z Huncwotami

Dni mijały szybko. Zanim się obejrzałam był listopad. Potter, Black, Lupin i Pettegrew zarobili jeszcze nie jeden szlaban, a to próbując utopić kotkę Filcha - tzw. Panią Noriss, w damskiej toalecie na drugim piętrze, lub wysadzając ową toaletę jak to ujęli „dla dezynfekcji po kocie”. Właśnie wtedy pojawiła się ich ksywka: Huncwoci. A dokładniej po próbie utopienia kota, gdy Filch zaczął ich ganiać po szkole wrzeszcząc: „Wy huncwoty, jedne!!! Jeszcze pożałujecie!!!”

Ja osobiście nic do nich nie miałam (oprócz tego, że cały czas tracili punkty, które ja zdobywałam ciężką pracą). Póki nie zaczepiali mnie – nie ma problemu.

Tym razem wracałam z biblioteki. Usłyszałam jakieś głosy w korytarzu obok i zaprowadziła mnie tam moja ciekawość. To co zobaczyłam przerosło wszelkie moje oczekiwania. Zobaczyłam czwórkę tych „jakże uroczych dżentelmenów” znęcających się nad moim przyjacielem.

- No i co Smarkerusie, podoba ci się patrzenie z tego punktu widzenia – śmiał się Black patrząc na wiszącego pod sufitem Snape’a. Skąd oni znają takie zaklęcia?

- Zdejmijcie mnie na dół wy debile jedni! – szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich słów z ust mojego przyjaciela, ale miał powody.

- Oj, jaki nerwowy – Potter uśmiechnął się kpiąco.

- Co wy robicie! Przestańcie! – wykrzyknęłam.

Szybko odwrócili się w moją stronę.

- Wy! To ta Marchewa z naszego roku! – Peter uśmiechnął się inteligentnie.

- Po pierwsze: Nie no, co za odkrycie Einsteinie! Pomagałeś Kolumbowi odkryć Amerykę? Po drugie: spróbuj powiedzieć do mnie jeszcze raz "Marchewa", a nie dowiesz się jak to jest mieć 12 lat. – powiedziałam z uśmiechem stewardessy i jadem w głosie.

Z dumą zauważyłam, że trochę ich zszokował mój ton. Z drugiej strony nic dziwnego. Zazwyczaj dziewczyny z naszego roku, wzdychały do nich, a tu taka niespodzianka...

- Ruda, naprawdę, lepiej się stąd wynoś, jeśli nie chcesz źle skończyć – zwrócił się do mnie Syriusz.

- A co ci tak na nim zależy, to twój narzeczony, ten idiota? – prychnął Potter ignorując swojego kumpla.

- Potter, nie potrzebnie odbierasz sobie tytuł idioty, przecież w pełni na niego zasłużyłeś – zaświergotałam uśmiechając się słodko, jakby to był najtrafniejszy komplement na świecie.

Potter już chciał mi coś odpowiedzieć, ale Black złapał go za ramię.

- Stary i tak już, nie ma sensu. Smark właśnie zwiał, a ty jesteś wkurzony. Chodź do dormitorium, to wreszcie dokończymy tamtą partyjkę szachów, a z Snapem rozliczymy się później. – Potter tylko skinął głową, schowali różdżki i ruszyli przed siebie.

Gdy sobie poszli, a ja się trochę uspokoiłam, rzeczywiście zwróciłam uwagę, że Sev uciekł. Zrobiło mi się trochę przykro. Ja go ratuje, a ten nawet nie podziękuje. Mimo tego ziarenka smutku byłam siebie dumna, że udało mi się postawić czwórce osobników o IQ mniejszym niż minus sto.

Gdy weszłam do PW podbiegła do mnie Dorkas.
- Lilka gdzieś ty była. Czekamy na ciebie i czekamy.
- Byłam w bibliotece i męczyłam się z lekcjami- westchnęłam.
- Uczyłaś się?! Dziewczyno wyluzuj, przecież jutro weekend.
- O rany, zapomniałam!!! Wiesz, że ja prawie zawsze chodzę do biblioteki, żeby odrabiać lekcje, więc się nie dziw, że mam taki odruch – zaczęłam się tłumaczyć.
- Spoko, Lily. Wiesz, że przed chwilą weszli tu wściekli na cały świat chłopacy. A szczególnie Potter, nie wiem co mu się stało, ale miał taką minę, że strach do niego podchodzić… Czemu tak się śmiejesz?
- Bo to chyba moja wina.
Poszłyśmy do dormitorium i tam jej wszystko opowiedziałam, przy okazji dołączyły Ann i Kate. Gdy skończyłam ich oczy były rozmiarów pięciocentówek.
- Znęcali się nad nim? – spytała Ann z niedowierzaniem.
Smętnie pokiwałam głową.
- Dajcie temu spokój – uśmiechnęła się Dorcas. – Lilka, wiesz, że jesteś pierwszą dziewczyną, która nawrzeszczała na huncwotów.
- Zapomniałaś o McGonagall. Ona to robi codziennie – wszystkie wybuchłyśmy śmiechem, a rozmowa zeszła na spokojniejsze tory.

1 komentarz:

  1. Właśnie odkryłam twój blog i mi się strasznie spodobał. Bardzo się przyjemnie czyta. Nie będę się rozwodzić nad jakimś długim komentarzem, bo spieszy mi się przeczytać dalsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń