!!!Kilka ogłoszeń!!!
Długo mnie nie było, wiem. Mimowolnie zrobiłam sobie chwilę przerwy, sama nie wiem kiedy i jak. Po prostu pewnego dnia się ocknęłam z myślą: "A co z pisaniem? Co z blogiem?". Więc wzięłam się do roboty. Planowałam ten rozdział po prostu rozwinąć, jednak okazało się, że za bardzo się rozpisałam i obawiam się, że napisany tekst znów nie będzie chciał się załadować na oneta. A jak robię na onecie, tak robię tu... Dlatego moje postanowienie brzmi następująco: oto dodaje starą, drugą część rozdziału. Jest króciutka, niestety...
Dobrą wiadomością (przynajmniej tak mi się wydaje) jest to, że w takim razie mam już skończony rozdział 20. Nie wstawię go od razu - co za dużo to nie zdrowo... Myślałam o dodaniu go na Święta i chyba właśnie tak zrobię :D
Tutaj część pierwsza pojawia się równolegle z drugą; to dobrze, bo obie części stanowią integralną całość, która nie zmieściła się objętościowo na onecie...
Mam jeszcze jedną dość ważną informację. Mam świadomość, że osoby, które dodały mnie do Liebster Award mogą poczuć się zignorowane (tak, to się tyczy was Olar i Salvio Hexia) i przepraszam bardzo, że nie odpowiedziałam jeszcze na wasze pytania. JA TO ZROBIĘ!!! Nie jestem pewna kiedy, może w tym tygodniu, może w ten weekend, ale postaram się jak najszybciej i jak najlepiej się z tego wywiązać. Po prostu na jakiś czas zapomniałam o tym wszystkim: blogu, Lily Evans i ludziach jakich tu spotkałam. Wyłączyłam się.
Ale chyba już wracam.
***
Leżałam na swoim łóżku w dormitorium i tak jak moje przyjaciółki, odrabiałam pracę domową z zaklęć. Całe szczęście, kazali nam napisać tylko krótką notatkę, jednak nawet na tym nie mogłam się skupić. Martwiłam się o te dwie dziewczynki - pani Pomfrey powiedziała, że co najmniej przez trzy dni nie wyjdą ze Skrzydła Szpitalnego, a to oznaczało naprawdę mocne obrażenia.
Po raz kolejny zerknęłam na to co już napisałam, zastanawiając się, czy kiedykolwiek odrabiałam pracę domową tak długo. Prawda była taka, że po dzisiejszym wieczorze buzowało we mnie zbyt wiele adrenaliny, by teraz spokoje dokończyć coś tak prozaicznego jak zwykłe zadanie.
Westchnęłam głęboko i odłożyłam pióro na szafkę nocną. Dokończę to później.
- Co jest Lily, ty już skończyłaś? – zdziwiła się Ann. To zawsze ona jako pierwsza kończyła zadania domowe i dostawała z nich najlepsze oceny. Każdej swojej pracy oddawała się całkowicie, dlatego nauczyciele ją uwielbiali. Teraz wpatrywała się we mnie z niekrytym zaskoczeniem.
- Ja… nie. Nie mogę się na tym skupić. Za wiele wrażeń na dziś…
Dorcas szeroko się uśmiechnęła i pokiwała energicznie głową.
- Wiem, o czym mówisz. Też nie mogę się skupić– westchnęła, ale zdecydowanie nie w ten smutny, rozczarowany sposób. – No, to czas na ploty! – uśmiechnęła się.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Słucham? – powiedziałam równocześnie z Ann.Kate tylko energicznie pokiwała głową, aprobując postawę Dorcas. Po chwili również Ann się wycofała. Schowała materiały piśmiennicze do torby i spojrzała na nas z swego rodzaju mieszaniną znudzenia i oczekiwania.
Razem usiadłyśmy na łóżku Meadowes i spojrzałyśmy na nią z wyczekiwaniem. Może chciała nam coś powiedzieć? Ale ona tylko uśmiechnęła się tajemniczo i „ukradkiem” (tak, że nawet widzący podwójnie starzec by to zauważył) puściła oko do Ann i Kate. I wtedy zrozumiałam. O nie,tu chodziło o mnie! Przypomniały mi się tajemnicze słowa Kate z korytarza:„Właśnie Lily, będziemy musiały porozmawiać”. I to był właśnie klucz do całej sprawy. Będziemy rozmawiać o mnie!
- Dobra - zaczęłam, nie okazując strachu. - Co się dzieje?
Po raz ostatni spojrzały po sobie, by wreszcie Dorcas odchrząknęła i zaczęła,dobierając ostrożnie słowa.
- Więc, Lily… Pamiętasz jak na korytarzu rozmawiałyśmy z Averym? – zaczęła w dość kulawy sposób. Uniosłam ironicznie brwi.
- Patrząc na to, że to było dziś, a ja sklerozy jeszcze nie mam, to coś mi tam świta…
- Dobra, nie bądź sarkastyczna… Chodzi mi oto, że... nie jestem pewna, czy zauważyłaś, ale… no ten… - jąkała się, a ja nie mogłam nic zrozumieć z tego bełkotu. Kate westchnęła podirytowana.
- Pomiędzy wami była taka… chemia – wtrąciła się, zamykając całe meritum sprawy w jednym zdaniu. Zamilkłam, zszokowana.Chemia? To jakiś żart!
Wybuchłam głośnym śmiechem.
- Chemia?! – powiedziałam, między kolejnymi napadami wesołości. - Między mną a Averym? Wam się coś pomyliło! To były iskry!Mordercze iskry! Głęboko ukryta żądza mordu, która wręcz wołała, by wyrwać się na wierzch.
Dziewczyny jednak spojrzały na mnie z powątpiewaniem.
- Lily, ty widziałaś jego oczy? – powiedziała rzeczowym tonem Dorcas. – Ja widziałam i wiem, że on lubi wasze konfrontacje.Mu się to podobało. A to już dość dziwne.
To nie miało sensu, ja i Avery nienawidziliśmy się od zawsze. Od zawsze dochodziło również do konfrontacji, w których jedna ze stron przegrywała i ze spuszczoną głową musiała opuścić pole walki. To właśnie kłótnie z nim nauczyły mnie jak bronić tego co ma dla mnie jakąś wartość i to właśnie dzięki niemu wzmocniłam swój charakter. Ale nie było żadnego powodu, dla którego miałby mieć satysfakcje po takich kłótniach. Żadnego.
- Lily, - dodała Ann - zawsze jak się kłócicie, on się bezustannie w ciebie wpatruje. Jakby sama twoja wściekłość dawała mu satysfakcję.
Prychnęłam rozdrażniona, wiedząc do czego dziewczyny już dążą. Teorie spiskowe nie są dla mnie. Westchnęłam głęboko, by trochę się uspokoić i zaczęłam mówić nowym,spokojnym zupełnie odmienionym głosem:
- Dziewczyny, on po prosu próbuje w ten sposób zyskać przewagę. Zawsze tak jest – jeśli się z kimś kłócisz, najlepiej patrzeć mu prosto w oczy, by wiedział, że mówisz to świadomie i z zimną krwią. Chciał mnie zdezorientować, zmylić i zastraszyć. Tylko jednym spojrzeniem. A ja nie mogę tak po prostu się poddać… - zamilkłam na chwilę, oczekując jakiejkolwiek reakcji z ich strony. Jednak one milczały, głęboko zamyślone po moich słowach.To niezaprzeczalnie oznaczało triumf. – No, a teraz chodźmy spać, bo już późno– powiedziałam wstając z łóżka Dorcas i idąc w stronę swojego.
Nim dziewczyny znów się odezwały zdołałam znaleźć piżamę i dojść do drzwi łazienki.
- Lily – zawołała mnie Dorcas, nim zdążyłam przekroczyć jej próg. Stanęłam i odwróciłam się w ich stronę, czekając z napięciem wewnętrznym na jej słowa. To moja przyjaciółka i liczyłam się z jej zdaniem.– Może masz rację, ale… - zawahała się jeszcze, aż wreszcie spojrzała mi prosto w oczy. – Uważaj na siebie – powiedziała to z taką troską, że nie miałam żadnych wątpliwości, że dziewczyny się o mnie po prostu martwią.
- Dobrze – odpowiedziałam cicho i zamknęłam się za drzwiami łazienki.
Tyle mogłam jej obiecać.
Następnego dnia, przy śniadaniu, huncwoci jak zwykle usiedli z nami. Mimo, że wciąż mi toprzeszkadzało, zrozumiałam, że się od tego nie uwolnię i zaczęłam się przyzwyczajać. Bezmyślnie dłubałam łyżką w swojej porcji owsianki, ignorując wścibskie spojrzenie Pottera i dobry humor moich przyjaciółek. Byłam niewyspana. A jak jestem niewyspana to mam zły humor i łatwo mnie wkurzyć. A jak jestem wkurzona Potter się cieszy, co mnie jeszcze bardziej wkurza. Ech,chcę być już po lekcjach!
- Lily, co ci znowu jest – mój zły humor udzielił się również Kate, która podirytowanym wzrokiem wpatrywała się we mnie.Spojrzałam na nią, zmęczona.
- Spaaać… -jęknęłam. Tak bardzo mi się nic nie chciało.
- Poszłaś do łóżka jako pierwsza, więc nie masz powodu, żeby marudzić – upomniała mnie Dorcas.
- Tak, ale… – zawahałam się, wiedząc, że muszę ostrożnie dobierać słowa przy Potterze, przecież nie musi wszystkiego wiedzieć.- …musiałam pomyśleć trochę o naszej wczorajszej rozmowie. Potem już nie mogłam zasnąć i czytałam książki do trzeciej w nocy.
- Twój błąd i twoja głupota – Kate wzruszyła ramionami, dając jasno znać, że nic jej to nie obchodzi.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Dzięki za empatię i okazanie współczucia –burknęłam, a Potter zaśmiał się głośno.
- Uroczo wyglądasz, jak się obrażasz – puścił mi oczko, a ja nie miałam nawet siły się wściec. Po prostu naburmuszyłam się jeszcze bardziej i wróciłam do dłubania łyżką w owsiance.
Wtedy właśnie usłyszałam szum skrzydeł, a pod sufitem pojawiło się kilkadziesiąt sów.Poczta. Do nas podleciały cztery: trzy z prenumeratą Proroka Codziennego dla mnie, Ann i Remusa i jeden list do Kate.
- To od rodziców – mruknęła, przyglądając się kopercie. Otworzyła ją szybko i przeleciała pobieżnie wzrokiem po treści listu.– Tęsknią… Mają nadzieję, że dobrze się uczę… - zaśmiała się cicho, jakby był to największy absurd na świecie. – I chcą, żebym częściej się odzywała. Nic nowego – skomentowała na koniec.
Ale nikt jej nie słuchał. Wszyscy wpatrywali się w okładkę gazety, znajdującej się na środku stołu. „Kolejny atak. Co robić?” głosił ogromny napis, pod którym znajdowało się zdjęcie płonącego domu. Dorcas złapała ją i zaczęła czytać nagłos:
- „Wczoraj, w godzinach wieczornych doszło do kolejnego, okrutnego ataku grupy niezidentyfikowanych napastników. Ofiarami okazała się rodzina szefa urzędu kontaktów z mugolami – Johna Thepforda. Pod jego nieobecność, ze szczególnym okrucieństwem zabili jego żonę i dziecko –czteroletnią Riley. „To było straszne!”, relacjonuje sąsiadka państwa Thepford „Z drzemki obudziły mnie krzyki i płacz! Kiedy wybiegłam na zewnątrz zobaczyłam pięciu mężczyzn w białych maskach. Mieli też takie czarne peleryny!”. Pomimo szybkiej ingerencji aurorów, nie udało się uratować ofiar. „Przypominamy, że to już kolejny taki atak i apelujemy o szczególną ostrożność. Oczywiście śledztwo jest w toku i już niedługo złapiemy tą grupę przestępczą” wypowiada się nasz Minister Magii. Władza uspokaja, a co my mamy robić? Więcej na str. 3” .
Przy stoliku zapadło milczenie. Nikt nie miał chęci ani odwagi spojrzeć nikomu w oczy. Wreszcie jednak odezwał się Potter:
- I tak nie opisują połowy ataków, które mają miejsce. Mój ojciec pracuje w ministerstwie. W wakacje co dwa dni, po powrocie do domu, opowiadał o tym, jak znów kogoś zabito i że znów nikogo nie złapano.
Zerknęłam na niego nieco zdezorientowana; to najdojrzalsza wypowiedź, jaką usłyszałam z jego ust.
- To straszne – przeraziła się Dorcas. - Co się dzieje?
- Ktoś rozpoczyna batalię z obecną władzą i jak na razie wygrywa… - mruknął Syriusz, wzruszając ramionami.
- No nie przesadzaj! Przecież to absurdalne! –oburzyła się Kate.
- Ja się z nim zgadzam – powiedziałam, choć wcześniej w tej rozmowie nie chciałam zabierać głosu. – Ktoś tym wszystkim kieruje i prędzej czy później wyjdzie z cienia. Wtedy dopiero zaczną się prawdziwe kłopoty…
Bardzo i to bardzo lubie twoje notki są zabawne proste w formie i czyta sie je z uśmiechem nawet tragedie umiesz dobrze przedstawaić ale.... ale to słowo sobiejające ludzi przez dzieje . Kochanie niedokonica mi sie podoba wątek Avrego (nawet niewiem czy dobrze to napisałam ) bardzo pasuje temat tej rozmowy do Pottera niewiem co chciałaś tym uzyskać ale czekam na rozwiązanie sprawy z tym kims
OdpowiedzUsuńCałuje
A ja uważam, że wątek Avery'ego jest bardzo ciekawy i wiele wnosi do opowieści... Co prawda można powiedzieć, że jest to mocno naciągane, bo to Ślizgon, a ona jest szlamą, ale w końcu od każdej reguły są wyjątki i ja przymykam na to oko.
OdpowiedzUsuńFajnie, że zaczynasz wplatać w tą historię Voldemorta, bo wiele osób prowadzących blogi o LE i JP o tym zapomina i zaczyna prowadzić love-story wywołującą mdłości, a tu tak nie jest, co mnie cieszy, bo lubię tu wchodzić i czytać tego bloga :D
Co do notki ogółem to fajna, lekka, ale krótka, a następna część dopiero w święta :P Nie wiem czy tyle wytrzymam, chociaż miewałaś dłuższe przerwy :P
Jedyne co mi nie odpowiadało to to, że fragment gazety pisałaś normalną czcionką, a moim zdaniem wygodniej dla czytelnika i przy okazji estetyczniej byłoby gdybyś np. ją pochyliła, ale to tylko taki szczegół ;D
Mi też sie podoba, powolne wplątanie Voldka ,a co do wątku z Avrym niepowiedziałam że to zły pomysł, czy coś tylko, ze niedokonica mi sie podoba idea. Na większości blogów tak zaczynają sie romanse, niejestem z tych co mówią masz być zakochana w Potterze i koniec, spoko sama jestm dziewczyną i miałam kilka tych zauroczeń, ale bardziej by mi odpowiedało (jako czytelnikowi) dodanie nowej postaci. Chłopka który musiał by walczyc z Jamesm o Lily, a nie jakiegoś Ślizgona który no samie wiecie. I dalej uwarzm po przecztaniu poraz setny tego bloga (w całości bo mam czas). Że rozmowa bardziej pasowała by do relacji James i Lily. Chodzi jestm zaintrygowana tym wątkiem i czekam na rowieniecie, a może jednak sie myle i Avry niejest taki zły i miedzy nim i Lilannką jednak jest chemia narazie jej niewiedze chodz powatarzam ze miedzy Potteram i Evans w tej histori jest ona bardoz wyczuwalna.
UsuńPS . też bym pochyliła czcionke
PS2 dodaj tą notke moze jednak wcześniej bo te domysły mnie dobijają;)
Coś jescze na blogu masz taką funkcje majstrowania z komentarzami niewiem czy wiesz ale trzeba tu wstukiwać kody a to strasznie denerwujace
OdpowiedzUsuńNa liliowa-magia.blogspot.com pojawił się nowy rozdział pt.: Wspomnienie Severusa.
OdpowiedzUsuń